-Przez te cztery dni przenocujemy w tamtej wieży. Poczujecie się jak księżniczki,czekające na ocalenia-powiedział wskazując na morze gdzie hen daleko było widać zarys wieży na maleńkiej wysepce. Mama i Ellie zacisnęły tylko usta. Wiedziały,że z ojcem nie należy się kłócić. Bez słowa weszły na wynajętą przez niego łódkę. Po jakiejś godzinie dopłynęli na wysepkę. Wieża sprawiała wrażenie stabilnej, raczej nie zawali się przy pierwszym lepszym wietrze. Zjedli "prowiant" zakupiony przez ojca, którym były banany i hamburgery. Rozpalono ogień w komiku,aby się ogrzać a później rodzice poszli spać. Blondynka położyła się na znajdującej się w pokoju kanapie przy kominku. Spojrzała na zegarek. Była dwudziesta druga trzydzieści. Za półtorej godziny, pierwszego sierpnia miały być jej urodziny. Uśmiechnęła się sama do siebie i zamknęła oczy, okrywając się kocem.
***
BUUM! Ellie zerwała się z łóżka jakby obok niej ktoś odpalił armatę. Zerknęła na swój zegarek. Za dwie północ. Za dwie minuty miała mieć swoje urodziny. BUUM! Drzwi niebezpiecznie zadrżały. Z góry usłyszała krzyk mamy i głośne przekleństwo ojca. BUUM! Drewno powoli zaczęło puszczać. W tym samym momencie usłyszała kroki schodzących rodziców. Ojciec trzymał wyciągniętą przed siebie strzelbę.
-Kto tam?!-ryknął. W odpowiedzi przy akompaniamencie kolejnego BUUM! drzwi zostały wyważone. W otworze Ellie zobaczyła najdziwniejszą postać jaką w życiu widziała. Był to bardzo wysoki i potężny. Miał długie, czarne, skręcone włosy i takąż brodę. Sponad plątaniny włosów zobaczyła ogorzałą twarz z oczami czarnymi jak żuki. Obrzucił wzrokiem izbę w której się znalazł. Jego spojrzenie zatrzymało się na Ellie. Uśmiechnął się przepraszająco, wziął drzwi i włożył je na miejsce. Potem zerknął przelotnie na jej rodzicowi. Mruknął coś co zabrzmiało jak "mugole". tata dziewczyny chyba też to usłyszał, bo powiedział:
-Proszę natychmiast stąd wyjść. Mam broń i nie zawaham się jej użyć.
Mężczyzna spojrzał na niego z politowaniem. Wyrwał mu strzelbę w ręki i zawiązał w supełek z taką łatwością,jakby była z gumy. Zerknął na ogień i podszedł do kominka. Jak gdyby nigdy nic podszedł i z kieszeni ogromnego płaszcza wyjął czajnik,puszkę z herbatą oraz dwie wielkie filiżanki. W całej izbie czuć było zapach herbaty.
-Przepraszam... Co pan tu robi?-zapytała nieśmiało Ellie. Mężczyzna spojrzał na nią.
-Ano ja się jeszcze nie przedstawiłem! Jestem Rubeus Hagrid, strażnik kluczy, gajowy Hogwartu. Ale możesz mi mówić Hagrid.
-A co to jest.. Hogwart?-zapytała zaskoczona. Wyraz twarzy Hagrida natychmiast się zmienił. łagodna twarz zmienił się w twarz wściekłości. Przez moment Ellie pomyślała,że olbrzym chce ją roznieść. Ale potem zauważyła,że złość mężczyzny nie była skierowana w stosunku do niej tylko do jej rodziców.
-RAY!-wrzasnął. Jej ojciec skulił się sam w sobie,a jego żona cicho pisnęła.
-CHCECIE MI POWIEDZIEĆ... ŻE TA DZIEWCZYNA.. NIC NIE WIE?!-ryknął olbrzym. Rodzice Ellie jeszcze bardziej się przestraszyli natomiast ich córka odezwała się głośno.
-CZEGO nie wiem?
Hagrid przejechał ręką bo czarnych włosach jeszcze bardziej je rozchorowując.Spojrzał na Ellie łagodnym wzrokiem.
-Ellie... Jesteś czarownicą.
Na te słowa dziewczynka nie wiedziała jak zareagować. Olbrzym mówił całkiem poważnie,więc to nie mógł być żart.
-Co?? Pan raczy żartować-mruknęła po dłuższej chwili.
-A skądże! Powiedziałbym,że cholernie dobrą, tylko musisz się trochu podszkolić.
-Czarownicą.. jasne-mruknął jej ojciec.. -Wariatką i tyle!-wrzasnął wkurzony. Ellie zamarł czując łzy pod oczami.
-Wy... Wiedzieliście?!-krzyknęła. Mama się nie odezwała za to ojciec krzyczał za dwóch.
-Oczywiście,że wiedzieliśmy! Jak mogłabyś nie być wariatką skoro mój brat był.. Tym kim był! Zadufanym w sobie egoistą. On też dostał taki list. I poszedł do... Do tej szkoły... Wracał do domu na wakacje zmieniając różne rzeczy w inne... A rodzice nic na to nie mówili. Oni byli dumni,że mają syna czarodzieja! Potem poznał tą... Tą Kayę, pobrali się a potem PUF! Zginęli, a ty wylądowałaś u nas!
-Co? Mówiliście,że wyjechali do Ameryki!-krzyknęła wstrząśnięta. zawsze była pewna,że rodzice ją porzucili. Hagrid również wyglądał na wstrząśniętego.
-CZY WYŚCIE NAPRAWDĘ MYŚLELI,ŻE ONA.... ŻE PORZUCILI JĄ WŁAŚNI RODZICE?? TYLKO U MUGOLI ISTNIEJĄ TAKIE RZECZY!! JAK MOGLIŚCIE JĄ TAK SKRZYWDZIĆ!-krzyczał rozeleźniony. Jej ojciec.. "nie wuj" poprawiła się w myślach, skulił się w sobie. Teraz musiała się do tego przyzwyczaić.
-Więc... Nic nie wiesz Ellie? O świecie czarodziei?-zapytała Hagrid ciężko opadając obok niej na kanapie. Ta kiwnęła głową. Hagrid zaczął więc jej opowiadać. O tym jak czarodzieje ukrywali się przed mugolami (czyli zwykłymi nie-magicznymi gostkami). Powierzchownie opowiedział je o Voldermorcie czyli o Tym Którego Imienia Nie Wolno Wymawiać. Na koniec wyjął list,ten sam który znalazła przedwczorajszego dnia. Podekscytowana otworzyła i zaczęła czytać.
-Kto tam?!-ryknął. W odpowiedzi przy akompaniamencie kolejnego BUUM! drzwi zostały wyważone. W otworze Ellie zobaczyła najdziwniejszą postać jaką w życiu widziała. Był to bardzo wysoki i potężny. Miał długie, czarne, skręcone włosy i takąż brodę. Sponad plątaniny włosów zobaczyła ogorzałą twarz z oczami czarnymi jak żuki. Obrzucił wzrokiem izbę w której się znalazł. Jego spojrzenie zatrzymało się na Ellie. Uśmiechnął się przepraszająco, wziął drzwi i włożył je na miejsce. Potem zerknął przelotnie na jej rodzicowi. Mruknął coś co zabrzmiało jak "mugole". tata dziewczyny chyba też to usłyszał, bo powiedział:
-Proszę natychmiast stąd wyjść. Mam broń i nie zawaham się jej użyć.
Mężczyzna spojrzał na niego z politowaniem. Wyrwał mu strzelbę w ręki i zawiązał w supełek z taką łatwością,jakby była z gumy. Zerknął na ogień i podszedł do kominka. Jak gdyby nigdy nic podszedł i z kieszeni ogromnego płaszcza wyjął czajnik,puszkę z herbatą oraz dwie wielkie filiżanki. W całej izbie czuć było zapach herbaty.
-Przepraszam... Co pan tu robi?-zapytała nieśmiało Ellie. Mężczyzna spojrzał na nią.
-Ano ja się jeszcze nie przedstawiłem! Jestem Rubeus Hagrid, strażnik kluczy, gajowy Hogwartu. Ale możesz mi mówić Hagrid.
-A co to jest.. Hogwart?-zapytała zaskoczona. Wyraz twarzy Hagrida natychmiast się zmienił. łagodna twarz zmienił się w twarz wściekłości. Przez moment Ellie pomyślała,że olbrzym chce ją roznieść. Ale potem zauważyła,że złość mężczyzny nie była skierowana w stosunku do niej tylko do jej rodziców.
-RAY!-wrzasnął. Jej ojciec skulił się sam w sobie,a jego żona cicho pisnęła.
-CHCECIE MI POWIEDZIEĆ... ŻE TA DZIEWCZYNA.. NIC NIE WIE?!-ryknął olbrzym. Rodzice Ellie jeszcze bardziej się przestraszyli natomiast ich córka odezwała się głośno.
-CZEGO nie wiem?
Hagrid przejechał ręką bo czarnych włosach jeszcze bardziej je rozchorowując.Spojrzał na Ellie łagodnym wzrokiem.
-Ellie... Jesteś czarownicą.
Na te słowa dziewczynka nie wiedziała jak zareagować. Olbrzym mówił całkiem poważnie,więc to nie mógł być żart.
-Co?? Pan raczy żartować-mruknęła po dłuższej chwili.
-A skądże! Powiedziałbym,że cholernie dobrą, tylko musisz się trochu podszkolić.
-Czarownicą.. jasne-mruknął jej ojciec.. -Wariatką i tyle!-wrzasnął wkurzony. Ellie zamarł czując łzy pod oczami.
-Wy... Wiedzieliście?!-krzyknęła. Mama się nie odezwała za to ojciec krzyczał za dwóch.
-Oczywiście,że wiedzieliśmy! Jak mogłabyś nie być wariatką skoro mój brat był.. Tym kim był! Zadufanym w sobie egoistą. On też dostał taki list. I poszedł do... Do tej szkoły... Wracał do domu na wakacje zmieniając różne rzeczy w inne... A rodzice nic na to nie mówili. Oni byli dumni,że mają syna czarodzieja! Potem poznał tą... Tą Kayę, pobrali się a potem PUF! Zginęli, a ty wylądowałaś u nas!
-Co? Mówiliście,że wyjechali do Ameryki!-krzyknęła wstrząśnięta. zawsze była pewna,że rodzice ją porzucili. Hagrid również wyglądał na wstrząśniętego.
-CZY WYŚCIE NAPRAWDĘ MYŚLELI,ŻE ONA.... ŻE PORZUCILI JĄ WŁAŚNI RODZICE?? TYLKO U MUGOLI ISTNIEJĄ TAKIE RZECZY!! JAK MOGLIŚCIE JĄ TAK SKRZYWDZIĆ!-krzyczał rozeleźniony. Jej ojciec.. "nie wuj" poprawiła się w myślach, skulił się w sobie. Teraz musiała się do tego przyzwyczaić.
-Więc... Nic nie wiesz Ellie? O świecie czarodziei?-zapytała Hagrid ciężko opadając obok niej na kanapie. Ta kiwnęła głową. Hagrid zaczął więc jej opowiadać. O tym jak czarodzieje ukrywali się przed mugolami (czyli zwykłymi nie-magicznymi gostkami). Powierzchownie opowiedział je o Voldermorcie czyli o Tym Którego Imienia Nie Wolno Wymawiać. Na koniec wyjął list,ten sam który znalazła przedwczorajszego dnia. Podekscytowana otworzyła i zaczęła czytać.
HOGWART
SZKOŁA MAGII I CZARODZIEJSTWA
Dyrektor: Albus Dumbledore
(Order Merlina Pierwszej Klasy, Wielki Czar., Gł. Mag,
Najwyższa Szycha, Międzynarodowa Konfed. Czarodziejów)
(Order Merlina Pierwszej Klasy, Wielki Czar., Gł. Mag,
Najwyższa Szycha, Międzynarodowa Konfed. Czarodziejów)
Szanowna panno Ray. Mam przyjemność poinformować panią, że została pani przyjęta do szkoły magii i czarodziejstwa Hogwart. Dołączamy liczbę potrzebnych książek i wyposażenia. Rok szkolny rozpoczyna się 1 sierpnia. Oczekujemy pani sowy nie później niż 31 lipca.
Z wyrazami szacunku,
Minerwa McGonnagall
Zastępca dyrektora
-Że co proszę??-zapytała kompletnie zdezorientowana. Hagrid tylko się uśmiechnął.
-Oczywiście,potrzebne ci rzeczy kupimy ci w Londynie...
-Nie dam ani grosza na uczenie jej.. Magii-mruknął wuj. Ellie i olbrzym spojrzeli na niego. Dziewczyna znów poczuła zdradliwe łzy w oczach,ale Hagrid powiedział siłując się na spokojny ton:
-Ona ma własne pieniądze. Od ciebie potrzebuje tylko miejsca do zamieszkania.
"Ostre słowa" pomyślała Ellie,jednak do wuja to dotarło. Wzruszył ramionami mrucząc "a róbcie sobie co chcecie" i poszedł na górę. Została tylko jej ciotka.
-Ellie.. Nie przejmuj się ojcem. On to musi przetrawić. Ja się bardzo cieszę,że mam kogoś niezwykłego pod swoją opieką. Masz mi mówić wszystko co się dzieje w tej szkole. Ach! No i...-powiedziała,sięgając do kieszeni. -To dla ciebie. Myślę,że twój ojciec chciałby,abyś to miała.
To co jej ciotka trzymała w ręku było... Było piękną, srebrną bransoletką z odlewem orła na samym środku. Główka ptaka wystawała trochę ponad bransoletkę,za to jego pierś była ogromnym, błękitnym szafirem.
-Z tego co wiem,przewijało się to w twojej rodzinie od wieków. Czas, aby to należało do ciebie.
-Dziękuję... ciociu-wyszeptała Ellie, głęboko ziewając. Kobieta uśmiechnęła się.
-Śpij już. Jutro pójdziesz z Hagridem na zakupy-powiedziała uśmiechając się do niej.
-Ellie.. Nie przejmuj się ojcem. On to musi przetrawić. Ja się bardzo cieszę,że mam kogoś niezwykłego pod swoją opieką. Masz mi mówić wszystko co się dzieje w tej szkole. Ach! No i...-powiedziała,sięgając do kieszeni. -To dla ciebie. Myślę,że twój ojciec chciałby,abyś to miała.
To co jej ciotka trzymała w ręku było... Było piękną, srebrną bransoletką z odlewem orła na samym środku. Główka ptaka wystawała trochę ponad bransoletkę,za to jego pierś była ogromnym, błękitnym szafirem.
-Z tego co wiem,przewijało się to w twojej rodzinie od wieków. Czas, aby to należało do ciebie.
-Dziękuję... ciociu-wyszeptała Ellie, głęboko ziewając. Kobieta uśmiechnęła się.
-Śpij już. Jutro pójdziesz z Hagridem na zakupy-powiedziała uśmiechając się do niej.
***
Heeeeeej!! To znów ja i to z nn!! Jak się podoba?? Komentujcie moi drodzy!! A dedykt dla Kiwi!!
Niech Magia Będzie z Wami!
Sonia
Niech wena będzie z tobą, mój mistrzu! :P
OdpowiedzUsuńZnalazłam pare literówek,ale nie wpływają one na zbytnio na "fajność" tekstu.Zapowiada się ciekawie.Czekam na nn.😏
OdpowiedzUsuń