piątek, 14 listopada 2014

Profesor Tyron

-Jak nazwiemy ten sektor?- zapytał Jeremy.
- No cóż... Z zewnątrz ta kula przypominała korę. Ale nie drzewa lecz taką korę w mózgu... Cortex-powiedziała Aelita.
- Że co? Co to robi?-zapytała Caro.
-Zewnętrzna warstwa szarych komórek nerwowych , pokrywająca obie półkule mózgowe-powiedział Jeremy. Caro i Sonia gapiły się na nich jak na obcych. Siedzieli w pokoju Jeremy'ego i naradzali się co z tym fantem zrobić.
- Aelita... Jesteś pewna,że widziałaś swojego ojca?-zapytał Ulrich.
-Tak... Tylko nie wiem do kogo należy ta ręka-powiedziała Aelita.
-Akurat na to pytanie mogę odpowiedzieć-powiedział Jeremy i odwrócił  do wszystkich ekran swojego komputera. na fotografii był mężczyzna wyglądający tak:


Nagle Caro i Aelita równocześnie upadły na łóżko i zemdlały.
***
Dwie dziewczynki siedziały w białym pokoju czekając na swojego tatę. Obok nich stała mała blondynka w ich wieku. Nie było przy niej matki. Stała i chyba również czekała na ojca który widocznie również pracował w laboratorium. Zza drzwi słychać było podniesione tony dwóch naukowców.
-Lyoko nie jest po to aby zarabiać pieniądze Tyron! To tajny,wojskowy projekt!-usłyszały zza drzwi Franza Hoppera. 
-Nic nie rozumiesz! Możemy zbić na tym majątek!-krzyczał zbulwersowany mężczyzna.
-Nie! Myślałem,że się rozumiemy bez słów,ale dla ciebie liczy się tylko majątek!Ten projekt ma pomóc ludziom chronić się w wypadku wojny światowej! I tak będziesz miał swój majątek!
-Nie chcę tego, bo masz to "w razie czego"! Ja chcę tu i teraz!-wydarł się Tyron.
-Nie! Jeśli nie będziesz się stosować do moich zaleceń to cię stąd wyrzucę!-krzyknął ojciec Aelity.
-W takim razie sam się odsunę! Ale pamiętaj! Jeszcze tego pożałujesz! Ty i cała twoja rodzina!-wykrzyknął naukowiec, wypadając z furią z pokoju. Wziął małą blondynką za rękę i wyszedł. Z pracowni wyszedł też Hopper. Dwie małe dziewczynki i dorosła kobieta do niego podbiegły.
-Tatusiu, czy wszystko jest dobrze?-zapytała brunetka. Franz zdobył się na uśmiech, obejmując żonę.
-Tak. Wszystko dobrze kochanie. Nie ma się czym martwić. Chodźmy do domu-rzekł. Anthea wyszeptała mu do ucha:
-Będziemy mieć teraz jeszcze większe kłopoty niż przedtem!
***
-Aelita? Caro? Wszystko w porządku?-usłyszały nad głowami głosy Odda i Jeremy'ego. Dopiero wtedy zorientowały się,że leżą na podłodze.
-Miałam wizję-powiedziały równocześnie. I nagle do pokoju weszła jeszcze jedna dziewczyna.
-Co tu się dzieje?-krzyknęła.
***
OK. Kolejne opo jest! Dedyk dla wszystkich! Zostawcie po sobie komentarze! :)

Cortex

                  


Ich oczom ukazał się piękny widok- W sumie to masz rację. Nie potrzebnie panikuję-przyznała Aelita. Zakotwiczyli Skida i przenieśli się na nowy świat. Wszyscy ciekawi poszli prosto do czarnej kuli. Wtedy ni stąd ni zowąd platforma którą mieli pod stopami zaczęła się unosić a druga na której stała Aelita zaczęła opadać.Dziewczyna natychmiast podleciała do przyjaciół,ale była zdziwiona. Zauważyli,że wszystkie platformy zaczęły się unosić i opadać. Po chwili wszystko się uspokoiło. Priorytetem na tym dziwnym świecie było teraz bronienie Yumi. Jeśliby straciła wszystkie punkty życia nie uratowałby jej kod Ziemia. Trudno byłoby ją znaleźć. Zaczęli ostrożnie przemieszczać się do serca. Niestety okazało się,że jest zamknięte. Najpierw spróbowała Aelita,ale nic. Yumi próbowała telekinezą. Nic a nic. W końcu zezłoszczony Ulrich uderzył obydwoma mieczami w wejście. I wtedy się otworzyło. Zdziwieni przyjaciele jak najostrożniej tam weszli. W środku były ciemne ściany,lecz wszystko było widać przez delikatne,niebieskawe światło. Szli po białej platformie na końcu której był umiejscowiony biały okręg i na nim trzy mniejsze, czarne okręgi. Niepewnie stanęli na tym. Teleportowali się do pomieszczenia gdzie ściany były pokryte dziwnymi wypustkami a ściany dziwnie się świeciły. W środku była wielka biała,świecąca kula - serce. Obok był "stoliczek" w podobnych barwach co teleporter. W środku był czarny okrąg. Przyjaciele do tego podeszli. Aelita włożyła rękę w kółko. Tuż nad nią na linii bransoletki pojawiło się przezroczyste koło wyglądało jak w częściach. Po chwili na ścianie przed nimi pojawił się ogromny zielony chologram. Naraz zaczęły się pokazywać informacje. Nagle w środkowej części obrazu pojawiła się fotografia. Na niej po lewej stronie widać było tylko rękę,ale w środkowej części fotografii był... Ich oczom ukazał się piękny widok. Zobaczyli świat, który chyba miał być jedną z replik Lyoko, tyle, że nie było wież. Z góry świat ten wyglądał jakby na płaskowyżu w kształcie okręgu
-Tata?-zapytała Aelita. Wszystkich zamurował (włącznie z Jeremym siedzącym przed superkomputerem). Na fotografii rzeczywiście BYŁ Waldo Shaeffer, utracony ojciec Aelity. Po chwili fotografia znikła. Ale cała trójka nadal była w stanie silnego zdziwienia.
-Aelita jesteś pewna...-zaczęła łagodnie Yumi. Różowowłosa tylko skinęła głową.
-Jeremy proszę przegraj to zdjęcie-poprosiła cicho. Natychmiast w jej ręce pojawiła się dyskietka. Aelita włożył ja do koła. Kiedy Jeremy oznajmił,że już wszystko się przegrało przyjaciele wynieśli się z Cortexu.
***
I nareszcie kolejny nn!!!! dedyk dla wszystkich! Do zobaczenia w następnym opo!

Dwie nowe wojowniczki Lyoko

Po zamknięciu oczu dziewczyny poczuły nie tylko transporter, ale również inną osobę. Mając do wyboru udać się do Kartaginy lub bronić Lyoko wybrały to drugie. Natychmiast wybiegły z wieży. Lecz po chwili do niej wróciły. Pulsacje nadchodziły z sektora leśnego a one były w pustynnym. Skoczyły w głąb wieży. Kiedy wyszły ujrzały... Kopię Aelity. Dziewczyna miała krótkie, fioletowe włosy i takiż strój. Spódniczka i naramienniki były przeźroczyste. "Makijaż" miała ciemnofioletowy. Oczy nieznajomej były w kolorze zieleni. Na jej ręce również była bransoletka, taka sama jak Aelity. Kiedy zauważyła przyjaciółki uśmiechnęła się szyderczo. Przesunęła dłonią nad bransoletką a wtedy pojawiły się bladofioletowe skrzydła anioła. W jej rękach zmaterializowały się kule energii o tym samym kolorze.
-Tak więc... Znowu się spotykamy-powiedziała tym samym głosem co Aelita.
***
Jeremy, Ulrich i Odd obudzili się w głównym pomieszczeniu superkomputera. Ku ich zdziwieniu nie byli tam sami. Przy superkomputerze leżały dwie związane, nieprzytomne dziewczyny. Pierwsza  miała długie, brązowe włosy na których nasadzona była fioletowa opaska. Miała czarną bluzkę z długim rękawem, różowo-fioletowy pasek, hebanową spódnicę sięgającą jej do kolan oraz długie, czerwone buty. Druga była długowłosą blondynką z dwoma warkoczykami, prawie niewidocznymi, gdyż włosy miała rozpuszczone.  Była ubrana w pomarańczową bluzę i dżinsową spódnicę sięgającą jej przed kolana. Na nogach miała czarne glany. Jej talię przepasywała różowa wstążka wiązana na bok na kokardę. Jednak chłopcy nie mogli się im blżej przyjrzeć gdyż niespodziewanie przyszedł opętany Jim. Wziął nieznajome im dziewczyny na plecy i wyszedł. Dopiero wtedy chłopcy wstali. Jeremy i Ulrich spojrzeli na Odda który wyglądał jakby miał zemdleć za pięć sekund. 
-Odd co ci?-zapytał Einstein wycierając okulary o sweter.
- To... to... To były... Te dziewczyny-dukał Odd.
Ulrich nim potrząsnął.
-Chłopie co ci jest?-zapytał. 
-Tamta brunetka to... To była Carolin... A blondynka to jej przyjaciółka, nie pamiętam imienia-wyjąkał w końcu przyjaciel.
-To lepiej się pośpieszmy zanim X.A.N.A. im coś zrobi-powiedział Ulrich. I chłopcy zaczęli się wspinać po drabince do siedziby operacyjnej superkomputera. 
***
-O nie! To Anioł Ciemności!-wykrzyknęła Aelita. 
-Wygląda na to, że nie jest sama-powiedziała Yumi rozkładając wachlarze. Reczywiście. Wokół dziewczyn pojawił się mechaczołg, dwa kraby i tarantula.
-Porozmawiałyście już sobie? Bo przepraszam bardzo, ale na obie z was czeka scyfozoa-powiedział Anioł szyderczym tonem. Na to nie mogły nie zareagować. Równocześnie obie dziewczyny posłały swoje bronie do wybranych potworów; wachlarze Yumi zniszczyły tarantulę a Aelicie udało się trafić w oba kraby jednocześnie. Anioł zamarł w powietrzu zdezorientowany. I wtedy jakby czas w Lyoko stanął. Yumi i Aelita rozejrzały się wokół siebie. Laser mechaczołga zatrzymał się w połowie drogi. Wyglądało to jakby ktoś zresetował superkomputer.
***
Kiedy chłopcy weszli do siedziby operacyjnej superkomputera zobaczyli Jima wpatrującego się w ekran. Usłyszeli jego głos:
- Transfer dziewczyny. Skan dziewczyny. Wirtualizacja!
Powtórzył te zdania jeszcze raz. W tym momencie było już wiadome co X.A.N.A zrobił z porwanymi dziewczynami. Zwirtualizował je w Lyoko. Odd był tak wściekły, że aż rzucił się na Jima tym samym dając Jeremy'emu czas na szybki rekonesans spaw w Lyoko. Zauważył, że oprócz Yumi w wirtualnym świecie była również Aelita. Walczyły. Szybko poinformował je co zaraz nastąpi.
-OK. Mamy je chronić?-zapytała Japonka
-Zdecydowanie tak. Bo jeszcze będzie to pierwszy zawał w Lyoko-powiedział Jeremy. -Uważajcie za pięć sekund się zwirtualizują!
***
Po stronie Lyoko właśnie zaczęły się dziać coraz dziwniejsze rzeczy. Kiedy Einstein poinformował przyjaciółki o zaistaniałej sytuacji, dziewczyny zauważyły dwie postaci na niebie. Kiedy tylko zwirtualizowały się do końca spadły wprost na Anioła Ciemności który zdezorientowany spadł do cyfrowego morza. Aelita i Yumi natychmiast podbiegły do nowo przybyłych. Pierwsza z nich była brunetką. Na głowie miała fioletowe kocie uszy. Była ubrana w granatową bluzkę. Od szyi do ramion biegły jej neonowo-różowe paski. Na rękawach miała również różowe paski. Na wysokości talii był neonowo-pomarańczowy pasek. Miała również długą spódnicę w odcieniu morskiego. Tą część garderoby również przecinały neonowo-różowe pasy. Było ich trzy. Najdłuższy biegł od prawego biodra do lewego skraju spódnicy. Drugi zaczynał się na wysokości lewego biodra a kończył przed prawym kolanem. Ostatni pasek biegł od lewego kolana do prawego skraju spódnicy. No i miała fioletowy ogon. Jej "makijaż" był tak samo rozmieszczony co Aelity tylko, że fioletowy i dodatkowo tuż nad czołem w prawym rogu miała umieszczone maleńkie, różowe serduszko. Przez ramię miała przewieszony brązowy łuk. Druga z nich była blondynką z taką samą fryzurą jak na Ziemi. Na sobie miała ciemnoniebieską bluzkę z długim rękawem. Spódnica była podobna do spódnicy brunetki tylko że była krótsza o połowę. Na nogach miała jasnopomarańczowe legginsy. Ta część garderoby była poprzecinana trzema kawałkami różowego materiału na każdej nodze i na tych samych wysokościach: na udach, pod kolanami i na łydkach. Na stopach miała jasnoróżowe baletki a za pas miała wetkniętą fioletową wstążkę.
- Co my tu do cholery robimy? -zapytały równocześnie. 
***
Dedyk dla Api. Piszcie co Wam się najbardziej spodobało kochani ^^. Do następnego nn :) Na górze jest "Anioł Ciemności". :)

Pustelnia i wspomnienie

- Aelita... Nie sądzę aby to był najlepszy pomysł. Nie boisz się wizji? Poza tym myślę,że tam nic nie będzie-powiedział delikatnie Jeremy aby przypadkiem nie zranić dziewczyny. NA próżno jednak były jego wysiłki.
- Jak nie chcesz pójść to nie! Mogę iść sama!-krzyknęła zrywając się z miejsca. Wybiegła ze stołówki zostawiając chłopaków samych.
***
Stała przy domie. JEJ domie. Mieszkała tam choć mało z tego pamiętała. Tam mieszkała z ojcem tuż po porwaniu matki. Zacisnęła dłoń w pięść. Otworzyła drzwi. W środku nadal panował bałagan jaki zostawili po sobie faceci w czerni. Nadeszła wizja....
Wróciła właśnie z zabawy. Mała dwunastoletnia, różowowłosa dziewczynka. Krzyknęła do ojca grającego na pianinie,że idzie do pokoju. Ten tylko skinął głową. Wiedział,że córka jest mądra i nic sobie nie zrobi. Wbiegła do pokoju i zaczęła się bawić jej ulubioną zabawką - elfem o imieniu Pan Puck. Nagle usłyszała głosy za oknem:
- Wyłaź stąd Hopper!
Przestraszyła się nie na żarty. Już miała schodzić do taty kiedy on pojawił się w jej drzwiach.
- Chodź Aelitko. Musimy stąd iść. Masz nadal Pana Pucka? 
- Tak tatusiu-powiedziała przestraszona dziewczynka. Ojciec odsunął obraz. ukrył tam kluczyk z karteczką i zabawkę córki. Po tym chwycił małą za rękę i zbiegli po schodach. Tam już stali faceci w czerni. Jednak Hooper się nie bał. Chwycił córeczkę za rękę i biegli dalej. Wypadli na podwórko. Mężczyzna zatarasował drzwi. Polecił córce aby szła za nim. Biegli przez ciemny korytarz, chociaż nikt ju.ż ich nie gonił. Ale z facetami w czerni nigdy nic nie wiadomo... Dotarli do pomieszczenia którego wówczas Aelita nigdy nie widziała. 
- Gdzie jesteśmy tatusiu?-zapytała go.
- W moim laboratorium.Już dawno podejrzewałam,że jestem obserwowany. Chodź Aelitko. 
- Gdzie idziemy tatusiu? - zapytała dziewczynka jadąc z ojcem windą.
- Do lepszego świata. Tam gdzie nikt nas nie znajdzie - powiedział mężczyzna wchodząc do skaneru. Dziewczyna weszła za poleceniem ojca do drugiego.
- Do zobaczenia za chwilkę kotku.
- Do zobaczenia za chwilkę - powiedziała Aelita.
Do rzeczywistości przywrócił ją jej własny krzyk. Odkryła,że leży na łóżku w swoim dawnym pokoju. Ta wizja,mimo,że często ją nawiedzała nadal ją przerażała.
- Przepraszam tato,że cię nie zdołałam uratować - powiedziała cichutko. W tej chwili zapikał jej laptop.
- Yumi to nie jest chyba najlepsza chwila aby pogadać-powiedziała otwierając sprzęt.
- Sorki, ale w Lyoko dzieje się coś dziwnego... Zmienia się pogoda. Nigdy chyba tego nie było prawda?- zapytała japonka.
- Masz rację. A nie ma żadnej aktywowanej wieży?- zapytała dziewczyna.
- Nie, żadnej nie widziałam, ale.. Czekaj! Jest biała wieża!-wykrzyknęła Yumi.
- Czy to może oznaczać,że mój ojciec....-powiedziała Aelita bojąc się dokończyć aby nie zaperzyć.
- To możliwe... Al e... Jesteś w Pustelni? Słuchaj zajrzyj za ten obraz gdzie znaleźliśmy Pana Pucka-poprosiła czarnowłosa. Aelita tak zrobiła. Odsunęła obraz a za nim... Zauważyła kartkę papieru, której wcześniej nie zauważyli.
- Zaraz do ciebie przyjdę, do Lyoko OK?-zapytała Aelita. Yumi tylko pokiwała głową.
***
Jak  Wam sie podobało? Piszcie komy ^^. Na górze macie Pustelnię  Do zobaczenia w Lyoko!!!!

Rodzina Schaeffer oraz powrót "Ciemnego Anioła"

Po paru minutach Aelita była już w fabryce. A tymczasem na kolejnej tego dnia lekcji chemii...
***
-Jeśli połączymy dwa atomy chloru i...-zaczęła mówić pani Hertz, ale przerwał jej Jim - nauczyciel wf-u w Kadic.
-Przepraszam panią, ale Jeremy, Odd i Ulrich są proszeni do dyrektora-rzekł do zdumionej jego wtargnięciem kobiety. 
-Dobrze. Chłopcy idźcie więc-powiedziała nauczycielka. Przyjaciele niepewnie wstali. Jim jednak nie szedł z nimi do pana Dare. Wyszli na zalany Słońcem plac przed internatem. Po niedługim czasie chłopcy zorientowali się, że idą w stronę fabryki. Zdziwiło ich to.
-Jim, gdzie ty nas prowadzisz?-zapytał Jeremy mężczyzny. 
-Milczeć-odparł wuefista. Szli w ciszy przez kanały aż wkońcu weszli do windy. W tym momencie Jim rzucił się na Jeremy'iego. Chłopak usiłował się bronić, jego przyjaciele starali się go wyrwać z rąk tyrana. I wszystko na nic. Najpierw Jeremy, a później także Ulrich i Odd zostali obezwładnieni (czytaj zemdleli) przez tyrana. 
A parę godzin wcześniej...
- Dobra, odpaliłam skaner. Zaraz będę-powiedziała Aelita do Yumi.
- OK. Tylko błagam,pospiesz się. Ta pogoda robi się na serio bardzo dziwna...
- Spokojnie. Zaraz tam bedę.
***
Biegła jak najszybciej mogła aż dotarła do wieży w której była Yumi. Nie mogła latać, ponieważ na pustyni zerwała się ogromny wiatr, który z pewnością wrzuciłby ją do cyfrowego morza. Wbiegła do wieży.
- Słuchaj, aby to zrozumieć opowiedz mi historię twojego ojca.

- Był nauczycielem fizyki w Gimnazjum Kadic przez około dziesięć lat, przed rozpoczęciem badań nad najnowocześniejszymi rzeczami na Ziemi - Superkomputerem i X.A.N.Ą.. Równocześnie z prowadzeniem badań. Pewnego dnia, matka  zaginęła, a tata szóstego czerwca, 1994 roku, odkrył niesamowitą właściwość Superkomputera - skoki w czasie . Dzięki nim mógł kontynuować badania nad X.A.N.Ą. i schować się przed tajnymi służbami. Niestety, to nie trwało wiecznie. Tajni agenci odnaleźli nas. Mi  wraz z tatusiem udało się uciec do laboratorium w fabryce. Tam zwirtualizowaliśmy się w Lyoko. 
- A teraz opowiedz mi o twojej mamie.
- Wiesz,że mało będę pamiętać?
- Wiem. Ale lepsze to niż nic.
- Pamiętam tylko to,że została porwana i prawdopodobnie zabita przez Mężczyzn w Czerni.- w tym momencie Aelicie zaczęły płynąć łzy po policzkach.
- Nie płacz. Wiesz co? Myślę,że ona jeszcze żyje,ale nie wiemy gdzie ona jest. Skąd wiesz? Może uciekła?
-Tak uważasz? Ale jeśli tak, to gdzie mogłaby być?
Japonka zamyśliła się.
- Myslę,że w Kartaginie coś uda nam się znaleźć. Tylko nie wiem jak my się tam dostaniemy.
- A ja wiem! Słuchaj. Obie mamy klucze do Lyoko. Może łącząc siły uda nam się wezwać transporter? Co o tym myślisz?
- Okej. Możemy spróbować-odpowiedziała czarnowłosa. Schwyciły się za ręce i zamknęły oczy...
***
A w tym czasie w Lyoko pojawiła się nowa osoba. Wyglądała w kubek w jak Aelita. Ale czuć było w niej inna moc oraz... X.A.N.Ę.
***
Tadam! Tag. Musiałam w tym momencie. Dedyk dla Wery L. :) Piszcie swoje reakcje i mówcie co sie podobało a co nie! ;)

Odd geniuszem, a pogoda Lyoko...


-Że co?-wyrwało się Urlichowi.
-Były dwa klucze do Lyoko. Jeden Franza Hoppera drugi Aelity. Przynajmniej tak sądziłem. Ale jak widać istnieje trzeci klucz. Pierwotnie miał chyba należeć do Anthéi Schaffer. Nie wiem jak Xanie udało się go zdobyć. Ale jestem teraz pewien, że trzeci klucz ma teraz Yumi tym samym wiążąc ją z Lyoko tak samo jak Aelitę. Xana zyskał pionka w grze-powiedział Jeremy.
W tym czasie po stronie Lyoko Yumi zaczęła się budzić.
-Jak się czujesz?-zapytała Aelita.
-Tak trochę dziwnie. Co się stało?
Wtedy przyjaciele zaczęli wyjaśniać Japonce o trzecim kluczu i ataku scyfozoi.
-Jeremy jesteś tego pewien? -zapytała Ichyiama.
-Istnieje tylko jeden sposób aby to sprawdzić. Spróbuj zdezaktywować wieżę-powiedział blondyn.
-No nie wiem... A jak coś zepsuję?-czarnowłosa nie była tego taka pewna.
-Przynajmniej spróbuj. Co się może zdarzyć?
-No dobra-zgodziła się Yumi. Wskoczyła na hulajnogę, niszcząc przy okazji pełzacza i wleciała do wieży. Zaczęła podchodzić do środka wieży. Kolejne kręgi podświetlały się pod jej stopami. Kiedy dotarła do środka budowli wokół niej pojawiło się światło. Japonka podleciała na górne piętro. Kiedy dotknęła platformy stopami zaczęła się świecić (platforma). Przed dziewczyną ukazała się holograficzna tablica. Yumi deliktanie dotknęła ją ręką. Na hologramie pojawiło się jej imię a potem napis: Code: Lyoko. Wtedy wszystkie mniejsze holograficzne tabliczki które były w wieży zaczęły spadać na dół wieży.
-Wieża zdezaktywowana-powiedziała Japonka.
***
-Będę musiał stworzyć klona Yumi-powiedział Jeremy gdy już wszyscy siedzieli w jego pokoju (czarnowłosa była obecna w komputerze Jeremiego).
-Mam nadzieję, że nie będzie taki jak moje. Najazd Yumich... Dam, dam, dam-powiedział Odd. Przyjaciele uśmiechnęli się na wspomnienie tej przygody.
-Ja mam nadzieję, że nie będzie taki nieogarnięty jak klon Williama-stwierdziła Yumi.
-Spokojnie. Popracujemy z Aelitą, zarwiemy noc...
-Ciekawe na czym-mruknął pod nosem Odd. Wszyscy prócz Aelity która zaczerwieniła się jak piwonia się roześmiali.
-Nie martw się o to. W razie czego zostanę przyzwoitką-rzekła czarnowłosa.
-Ciekawi mnie ten trzeci klucz. Jak długo jest on w Lyoko? Jak to możliwe, że tyle lat ram siedziałam i nic o nim nie wiedziałam? -pytała Aelita.
-To miejsce skrywa więcej tajemnic niż wszyscy myśleliśmy na początku. Nie martw się Aelita-powiedział Jeremy kładąc jej rękę na ramieniu.
***
Dochodziła już północ w świecie realnym kiedy Belpois i Schaeffer skończyli prace nad klonem Yumi. Był lepszy niż ich pierwszy klon.
-Nareszcie się udało-powiedziała różowowłosa do blondyna.
-Najwyższy czas iść spać zanim Jim coś zauważy. Dobranoc Yumi-powiedział Jeremy wyłączając komputer.
***
W Lyoko czas zdawał się nie płynąć. Yumi siedziała w wieży. Bawiła się tablicami holograczicznymi kiedy nagle usłyszała dźwięki deszczu. Zaraz... Deszczu? Przecież pogoda nie zmieniała się w Lyoko. Zaintrygowało ją to. Postanowiła sprawdzić jak jest w innych sektorach. Skoczyła w ciemności wieży przenosząc się do sektoru polarnego. Aby sprawdzić czy tam też nastąpiły zmiany pogodowe musiała wyjść. Faktycznie padał śnieg. Rozejrzała się i wróciła do wieży. Po wypadzie do sektora górskiego i pustynnego odkryła, że w całym Lyoko zmieniła się pogoda co do tej pory nigdy się nie zdarzyło. Co ciekawe nie widziała żadnej aktywowanej wieży. I jeszcze te pulsacje... Nie pochodziły one od Xany...
***
-Kto mi powie jaka jest konfiguracja atomowa?-zapytała pani Hertz klasy. Jakoś nikt nie kwapił się do odpowiedzi.
-Odd? -zapytała nauczycielka.
-No więc...-zaczął mówić chłopak. Skończyło się na półgodzinnym, nadrodzonym pierwszą w życiu Odda szóstką wykładzie.
-Odd... Ty się uczyłeś-powiedziała nie bez zdziwienia nauczycielka. Całą klasę również zamurowało.
-Widzi pani odkryłem przyjemność z nauki- wyszczerzył zęby chłopak.
***
-Dobra przyznaj się która tym razem wpadła ci w oko-walnął prosto z mostu Ulrich kiedy cała czwórka była na obiedzie.
-A taka Carolin z naszej klasy-powiedział Odd. Przyjaciele się roześmiali. Wszyscy prócz zamyślonej Aelity.
-Aelita co jest? -zapytał Jeremy, dotykając jej dłoni.
-Ciągle myślę o tym kluczu...-odpowiedziała dziewczyna. -Myślę, że powinniśmy pójść do Pustelni-powiedziała podnosząc oczy.
************************************************************************
Dedyk dla wszystkich!!!!!! Bądźcie cierpliwi za tydzień kolejny nn. Wypatrujcie X.A.N.Y!!!!!

Manta Sisi, scyfozoa i trzeci klucz



Jeremy wszedł do centrum dowodzenia a reszta do skanerów. Rozpoczął program.
Transfer Aelity . Transfer Urlicha. Transfer Yumi. Transfer Odda. Skan Aelity. Skan Urlicha. Skan Yumi. Skan Odda. Wirtualizacja - i wcisbnął enter.
***
Yumi jak zwykle poczuła pewien sposób rozbicia a potem scalania się. Tak było zawsze gdy wizualizowała się w Lyoko. Zresztą nie tylko ona tak to odczuwała. Reszta również. Dobrze było stanąć znów na znajomej ziemi tego świata. Wylądowali w sektorze polanym.
- Jeremy?? Gdzie jest ta wieża?-zapytała Aelita.
Nie uwierzycie,ale... Super skan pokazuje Kartiganę- powiedział  zdziwiony blondyn. Przyjaciele również podzielili uczucie chłopaka.
- Zaraz będą pojazdy. Szybko na skraj sektora. Deszcz okropnie leje.
Po stronir Lyoko pojawiły się hulajnoga Yumi,motocykl Urlicha i deska Odda. Aelita przesunęła dłonią nad bransoletką i już pojawiły się różowawe skrzydła. Jak najszybciej ruszyli na kraniec sektora.
- Nie wydaje wam sie to dziwne,że po drodze nie było ani jednego potwora?-zapytał Odd.
- Nie przejmujmy się tym na razie. Wpisuję hasło: Scypion.
Po chwili pojawiła się kula która zabrała wojowników do sektora piątego.
- Ech...Dobrze że w Lyoko nie mogę zwymiotować bo ta podłoga wkrótce nie byłaby tak biała-jęknął Odd łapiąc się za brzuch.
- Znowu ci niedobrze?-zapytał Urlich starając się nie roześmiać.
- Lepiej nie gadajcie. Ruszyło odliczanie. Macie dokładnie trzy minuty-powiedział Jeremy.  Pobiegli w sronę wyjścia.
- Widzę klucz!-krzyknęła Aelita. Po tych słowach sufit zaczął "spadać" toteż wojownicy musieli się pospieszyć. Udało się Oddowi nacisnąć klucz stopą. Pojawiły się schody.
- Jedzie taksówka!!- krzyknął Urlich.
- Lepiej ją złapać-wykrzyknęła Yumi. I skoczyli. O co tam chodzi....
- Jeremy... Nie ma tu wie....-zaczął mówić Urlich, ale nie dane mu było skończyć gdyz trafiła go manta od razu go dewirtualizjąc.
- Jakim cudem? Jest dosłownie przed wami!
- Einstain przetrzyj okulary co? Nic tam nie ma-powiedział Odd walcząc wraz z innymi. Obok niego Aelita zniszczyła mantę. chciała podlecieć w kierunku w którym była według Jeremego była aktywowana wieża. Ale nie zdążyła ponieważ druga manta ją zaatakowała. Zanim Yum trafiła w nią wchlarzem potwór zdążył zdewirtalizować Hopperówną.
- O co chodzi Xanie? Dlaczego cię pozwolił zabić?-zadał to pytanie Jeremy.
- Widocznie zmienił taktykę. Hej Sisi chodź tu!-krzyknął Odd na wpół do blondyna na wpół do manty która go atakowała. - Laserowa strzała!- i już było po Sisi.
- Odd aż tak nie lubisz Elizabeth?-zapytała rzucając wachlarzem Yumi. 
- Tak od...-zaczął Odd ale pełazacz który pojawił się znikąd. Została tylko Yumi. Powoli zaczęła się cofać. Potwory zagoniły ją w kozi róg.
- Yumi uważaj! Za tobą! Scyfozoa!-krzyknął Jeremy.
Ale Yumi zdążyła się tylko się odwrócić by zobaczyć potwora.
- Yumi! Nie!-krzyknął Urlich.
- Czekajcie. Ona jej coś wszczepia....-powiedział blondyn. Po pięciu minutach nerwowego przyglądania się ekranowi scyfozoa puściła Japonkę.
- To.... To trzeci klucz.... - powiedział Jeremy.
***
Dedyk dla mojej Api!!!!!!!  Co sądzicie??? Uważajcie na X.A.N.Ę. wojownicy!!!!
                      
To był normalny dzień w szkole. Yumi i Aelita szły na obiad. Niespodziewanie przed nich wyszła Sisi.
-No proszę, proszę. Kogo ja widzę?-zapytała tym swoim wrednym głosem, 
-Odwal się Sisi-powiedziała Yumi. 
-Odwale się jeśli zostawisz Urlicha w spokoju-odpowiedziała dziewczyna.
-Słuchaj. Urlicha Yumi nie zostawi, bo tego nie zrobi również on. A teraz sorry, ale chcemy jeszcze pójść na obiad. Chodź Yumi-powiedziała Aelita. Obie dziewczyny przeszły obok wściekłej Sisi. 
-Jeszcze wam pokażę-mruknęła cicho.
***
-Nie wiem o co jej chodzi-mówiła Yumi do Aelity.
-Jest zazdrosna. Co jak co, ale to ty spędzasz o wiele więcej czasu z Urlichiem-odpowiedziała jej przyjaciółka. 
-Może i masz rację...
Yumi przypomniała sobie kiedy prawie się pocałowała z chłopakiem, ale Aelita zdezaktywowała wieżę i czas się cofnął.
***
Kurde, ale jak ja mam jej to powiedzieć?-zapytał Urlich Odda.
-No, normalnie. Stanąć przed nią, powiedzieć co czujesz i czekać na odpowiedź-powiedział niedbałym tonem Odd.
-Tobie to łatwo powiedzieć. Ale to Yumi-westchnął Urlich. Chłopak otarł pot z czoła. W ostatnim tygodniu było okropnie gorąco. Odd spojrzał w niebo.
-Ostatnio jest straszenie gorąco nie sądzisz?-zapytał chłopak przyjaciela. I właśnie w tej chwili lunął deszcz. Jednocześnie telefon Urlicha zadzwonił.
-Musimy się wszyscy spotkać w fabryce. Xana powrócił-powiedział Jeremi.
-Dzięki, ja też zawsze zaczynam rozmowę od cześć-powiedział ironicznie Urlich.
-Zgarnij tylko Odda. Dziewczyny już idą-powiedział Jeremi rozłączajac się. 
-Chodź stary. Wracamy do Lyoko.
***
Dawno tu nie byłyśmy-krzyknęła jeżdżąc na deskorolce Yumi do Aelity.
-Masz rację! Czuję się jakbym wracała do domu!-odkrzyknęła różowowłosa. To poniekąd była prawda. Przecież Aelita pochodziła z Lyoko. A z Lyoko wiązały się wspomnienia. Niezapomniane ze starych przygód. Tylko jakim cudem Xana wrócił? 
***
Wiem, że obiecaliśmy sobie nigdy nie włączać superkomputera-zaczął Jermei. Wszyscy siedzieli przy transferach słuchając uważnie Jeremiego. 
-Ale jak widać po pogodzie Xana postanowił nie dać nam spokoju. Może planuje zatopić nas? W każdym razie musimy wrócić do Lyoko. Kto się zgadza?-zapytał blondyn kładąc rękę przed siebie. Aelita z uśmiechem położyła swoją dłoń na jego. Po chwili to samo zrobili Urlich i Yumi. Wszyscy spojrzeli się na Odda. Chłopak po chwili również położył dłoń na dłoniach przyjaciół. Jermy wziął głęboki oddech i włączył superkomputer. 
***
  Dedyk dla Kiwi!! Komentujcie!!

Wstęp

Myślałam,że to wszystko się skończyło... Że wróg został ostatecznie pokonany. Ze już nic nam nie zagrozi. Że już nie będę musiała się zmieniać i ratować naszego świata. Że Chibiusa nie będzie musiała do mnie wrócić. Ale się myliłam. Trzy lata po bitwie, jak sądziłam, ostatecznej pojawiło się coś, co kazało mi się zatrzymać. Mimo wszystko teraz miałam więcej czasu. Skończyłam naukę i mogłam się poświęcić walce. Teraz będę silniejsza. Lepsza. Chcąca się odnaleźć. Pokochać. Tak,więc...
W imieniu Księżyca ukażę Cię!

2. Jak to Ellie dołączyła do wariatów

O piątej rano rodzina wyjechała. Mimo iż było lato,padał niemiłosierny deszcz. Ojciec starał się wyjechać chyba jak najdalej od domu. Wyglądało to tak, jakby pragnął uciec przed czymś. Tym bardziej Ellie myślała co było w tym liście,że rodzice postanowili wyjechać. Nie śmiała się jednak zapytać, bo w ich domu panowała jedna zasada 'Nie zadawaj pytań". Dziewczyna przestrzegała jej od zawsze,chociaż nigdy nie rozumiała dlaczego taka reguła w ogóle istniała. Problem w tym,że wokół blondynki często zdarzały się rzeczy niezwykłe. wczoraj Collins właśnie do tego robił aluzje. pod koniec pierwszego semestru chciał ją pobić. Dowiedziała się o tym i specjalnie poszła inna drogą. Jednak Collins i jego banda i tak ją znaleźli. Gdy próbowali ją złapać podskoczyła tak wysoko,że wylądowała na czubku drzewa. Według chłopaków wyglądało to tak,jakby tam pofrunęła. Pewnego dnia na oczach wszystkich, łzy Ellie sprawiły,że martwy kwiatek w sali biologicznej odżył. taki przypadków było mnóstwo i zdarzały się najczęściej wtedy gdy dziewczynka była przestraszona bądź smutna. Rodzice o niektórych takich przypadkach się dowiadywali za co często dostawała surową karę.Teraz było podobnie,tylko,że karę ponosiła teraz cała rodzina. I to przez nią. Nagle samochód nieoczekiwanie się zatrzymał. Ojciec wyszedł pozostawiając kobiety w samochodzie. Czekały na niego pół godziny aż w końcu wrócił, niepokojąco szczęśliwy.
-Przez te cztery dni przenocujemy w tamtej wieży. Poczujecie się jak księżniczki,czekające na ocalenia-powiedział wskazując na morze gdzie hen daleko było widać zarys wieży na maleńkiej wysepce. Mama i Ellie zacisnęły tylko usta. Wiedziały,że z ojcem nie należy się kłócić. Bez słowa weszły na wynajętą przez niego łódkę. Po jakiejś godzinie dopłynęli na wysepkę. Wieża sprawiała wrażenie stabilnej, raczej nie zawali się przy pierwszym lepszym wietrze. Zjedli "prowiant" zakupiony przez ojca, którym były banany i hamburgery.  Rozpalono ogień w komiku,aby się ogrzać a później rodzice poszli spać. Blondynka położyła się na znajdującej się w pokoju kanapie przy kominku. Spojrzała na zegarek. Była dwudziesta druga trzydzieści. Za półtorej godziny, pierwszego sierpnia miały być jej urodziny. Uśmiechnęła się sama do siebie  i zamknęła oczy, okrywając się kocem.
***
BUUM! Ellie zerwała się z łóżka jakby obok niej ktoś odpalił armatę. Zerknęła na swój zegarek. Za dwie północ. Za dwie minuty miała mieć swoje urodziny. BUUM! Drzwi niebezpiecznie zadrżały. Z góry usłyszała krzyk mamy i głośne przekleństwo ojca. BUUM! Drewno powoli zaczęło puszczać. W tym samym momencie usłyszała kroki schodzących rodziców. Ojciec trzymał wyciągniętą przed siebie strzelbę.
-Kto tam?!-ryknął. W odpowiedzi przy akompaniamencie kolejnego BUUM! drzwi zostały wyważone. W otworze Ellie zobaczyła najdziwniejszą postać jaką w życiu widziała. Był to bardzo wysoki i potężny. Miał długie, czarne, skręcone włosy i takąż brodę. Sponad plątaniny włosów zobaczyła ogorzałą twarz z oczami czarnymi jak żuki. Obrzucił wzrokiem izbę w której się znalazł. Jego spojrzenie zatrzymało się na Ellie.  Uśmiechnął się przepraszająco, wziął drzwi i włożył je na miejsce. Potem zerknął przelotnie na jej rodzicowi. Mruknął coś co zabrzmiało jak "mugole". tata dziewczyny chyba też to usłyszał, bo powiedział:
-Proszę natychmiast stąd wyjść. Mam broń i nie zawaham się jej użyć.
Mężczyzna spojrzał na niego z politowaniem. Wyrwał mu strzelbę w ręki i zawiązał w supełek z taką łatwością,jakby była z gumy. Zerknął na ogień i podszedł do kominka. Jak gdyby nigdy nic podszedł i z kieszeni ogromnego płaszcza wyjął czajnik,puszkę z herbatą oraz dwie wielkie filiżanki. W całej izbie czuć było zapach herbaty.
-Przepraszam... Co pan tu robi?-zapytała nieśmiało Ellie. Mężczyzna spojrzał na nią.
-Ano ja się jeszcze nie przedstawiłem! Jestem Rubeus Hagrid, strażnik kluczy, gajowy Hogwartu. Ale możesz mi mówić Hagrid.
-A co to jest.. Hogwart?-zapytała zaskoczona. Wyraz twarzy Hagrida natychmiast się zmienił. łagodna twarz zmienił się w twarz wściekłości. Przez moment Ellie pomyślała,że olbrzym chce ją roznieść. Ale potem zauważyła,że złość mężczyzny nie była skierowana w stosunku do niej tylko do jej rodziców.
-RAY!-wrzasnął. Jej ojciec skulił się sam w sobie,a jego żona cicho pisnęła.
-CHCECIE MI POWIEDZIEĆ... ŻE TA DZIEWCZYNA.. NIC NIE WIE?!-ryknął olbrzym. Rodzice Ellie jeszcze bardziej się przestraszyli natomiast ich córka odezwała się głośno.
-CZEGO nie wiem?
Hagrid przejechał ręką bo czarnych włosach jeszcze bardziej je rozchorowując.Spojrzał na Ellie łagodnym wzrokiem.
-Ellie... Jesteś czarownicą.
Na te słowa dziewczynka nie wiedziała jak zareagować. Olbrzym mówił całkiem poważnie,więc to nie mógł być żart.
-Co?? Pan raczy żartować-mruknęła po dłuższej chwili.
-A skądże! Powiedziałbym,że cholernie dobrą, tylko musisz się trochu podszkolić.
-Czarownicą.. jasne-mruknął jej ojciec.. -Wariatką i tyle!-wrzasnął wkurzony. Ellie zamarł czując łzy pod oczami.
-Wy... Wiedzieliście?!-krzyknęła. Mama się nie odezwała za to ojciec krzyczał za dwóch.
-Oczywiście,że wiedzieliśmy! Jak mogłabyś nie być wariatką skoro mój brat był.. Tym kim był! Zadufanym w sobie egoistą. On też dostał taki list. I poszedł do... Do tej szkoły... Wracał do domu na wakacje zmieniając różne rzeczy w inne... A rodzice nic na to nie mówili. Oni byli dumni,że mają syna czarodzieja! Potem poznał tą... Tą Kayę, pobrali się a potem PUF! Zginęli, a ty wylądowałaś u nas!
-Co? Mówiliście,że wyjechali do Ameryki!-krzyknęła wstrząśnięta. zawsze była pewna,że rodzice ją porzucili. Hagrid również wyglądał na wstrząśniętego.
-CZY WYŚCIE NAPRAWDĘ MYŚLELI,ŻE ONA.... ŻE PORZUCILI JĄ WŁAŚNI RODZICE?? TYLKO U MUGOLI ISTNIEJĄ TAKIE RZECZY!! JAK MOGLIŚCIE JĄ TAK SKRZYWDZIĆ!-krzyczał rozeleźniony. Jej ojciec.. "nie wuj" poprawiła się w myślach, skulił się w sobie. Teraz musiała się do tego przyzwyczaić.
-Więc... Nic nie wiesz Ellie? O świecie czarodziei?-zapytała Hagrid ciężko opadając obok niej na kanapie. Ta kiwnęła głową. Hagrid zaczął więc jej opowiadać. O tym jak czarodzieje ukrywali się przed mugolami (czyli zwykłymi nie-magicznymi gostkami). Powierzchownie opowiedział je o Voldermorcie czyli o Tym Którego Imienia Nie Wolno Wymawiać. Na koniec wyjął list,ten sam który znalazła przedwczorajszego dnia. Podekscytowana otworzyła i zaczęła czytać.
HOGWART
SZKOŁA MAGII I CZARODZIEJSTWA


Dyrektor: Albus Dumbledore 
(Order Merlina Pierwszej Klasy, Wielki Czar., Gł. Mag, 
Najwyższa Szycha, Międzynarodowa Konfed. Czarodziejów) 

Szanowna panno Ray. Mam przyjemność poinformować panią, że została pani przyjęta do szkoły magii i czarodziejstwa Hogwart. Dołączamy liczbę potrzebnych książek i wyposażenia. Rok szkolny rozpoczyna się 1 sierpnia. Oczekujemy pani sowy nie później niż 31 lipca.
Z wyrazami szacunku,
Minerwa McGonnagall
Zastępca dyrektora

-Że co proszę??-zapytała kompletnie zdezorientowana. Hagrid tylko się uśmiechnął.
-Oczywiście,potrzebne ci rzeczy kupimy ci w Londynie...
-Nie dam ani grosza na uczenie jej.. Magii-mruknął wuj. Ellie i olbrzym spojrzeli na niego. Dziewczyna znów poczuła zdradliwe łzy w oczach,ale Hagrid powiedział siłując się na spokojny ton:
-Ona ma własne pieniądze. Od ciebie potrzebuje tylko miejsca do zamieszkania.
"Ostre słowa" pomyślała Ellie,jednak do wuja to dotarło. Wzruszył ramionami mrucząc "a róbcie sobie co chcecie" i poszedł na górę. Została tylko jej ciotka.
-Ellie.. Nie przejmuj się ojcem. On to musi przetrawić. Ja się bardzo cieszę,że mam kogoś niezwykłego pod swoją opieką. Masz mi mówić wszystko co się dzieje w tej szkole. Ach! No i...-powiedziała,sięgając do kieszeni. -To dla ciebie. Myślę,że twój ojciec chciałby,abyś to miała.
To co jej ciotka trzymała w ręku było... Było piękną, srebrną bransoletką z odlewem orła na samym środku. Główka ptaka wystawała trochę ponad bransoletkę,za to jego pierś była ogromnym, błękitnym szafirem.
-Z tego co wiem,przewijało się to w twojej rodzinie od wieków. Czas, aby to należało do ciebie.
-Dziękuję... ciociu-wyszeptała Ellie, głęboko ziewając. Kobieta uśmiechnęła się.
-Śpij już. Jutro pójdziesz z Hagridem na zakupy-powiedziała uśmiechając się do niej.
***
Heeeeeej!! To znów ja i to z nn!! Jak się podoba?? Komentujcie moi drodzy!! A dedykt dla Kiwi!!
Niech Magia Będzie z Wami!
Sonia

1. List który zmienił wszystko

Czy to na pewno dobry pomysł?-zapytała czarnowłosa kobieta,patrząc na wysokiego,starego mężczyznę w dziwnej, śliwkowej szacie.
-A masz lepszy pomysł Minerwo?-odpowiedział pytaniem. -Jeśli tak,to chętnie go wysłucham.
Ale kobieta nazwana Minerwą tylko wzruszyła ramionami.
-Ale...Żeby zamieszkała z mugolami? Oni nawet jej nie znają! Może jakaś czarodziejska rodzina...
-Dość moja droga. Podjąłem już decyzję. Ta rodzina będzie dla niej odpowiednia. Bardzo chcieli mieć dziecko...
-Tak jak i czarodzieje...-mruknęła brunetka.
-Gdy dorośnie wtedy zrozumie... A teraz,lepiej aby pozostała z nimi. Wszystko im wyjaśniłem w liście,pewnie jej przekażą.
Mówiąc to położył zawiniątko, które trzymał w rękach,na progu domu. W dłoń niemowlęcia wcisną list,na którym dziecko zacisnęło swoją dłoń
-Żegnaj Ellie Ray... Zobaczymy się... Za jedenaście lat...
-Hey! Ray!-usłyszała ostry głos jakiegoś chłopaka. Automatycznie skuliła się w sobie. "Nie dziś... Przecież jest koniec szkoły"pomyślała.
-Hey,Ray! Może znów chcesz polatać co?-zawołał ten sam głos. Mimowolnie się odwróciła. Tak jak myślała,przed nią stał Rayn Collins - chłopak,którego nienawidziła najbardziej na świecie. Zacisnęła zęby. "Jeszcze tylko parę metrów do domu" pomyślała. "Dam radę".
-Ray,wiem,że mnie słyszysz! Błagam cię,poleć znowu na dach!
Collins nie dawał za wygraną. Nie mając innego wyjścia Ellie przebiegła przez ulicę w stronę swojego domu. Była tak skupiona na jak najszybszym schowaniu w swoim pokoju,że nie zauważyła listonosza toteż na niego wpadła. Jednak mężczyzna,tylko się do niej uśmiechnął.
-Och! Panna Ray! Czy mogłaby panienka przekazać swoim rodzicom te listy?-powiedział wręczając jej papiery. -o ile się nie mylę,jeden jest do panienki-powiedział na odchodnym. Ellie zaskoczona weszła do domu. Po  praz pierwszy nie zwróciła uwagi na kłócących się rodziców. Rzuciła tylko ich rzeczy na stół a sama nieprzytomnie wpatrywała się w swój. DOSTAŁA LIST. To było równocześnie mile jak i trochę dziwne. Może to jeden z żartów Collinsa? Chociaż nie,to niemożliwe... Zerknęła na list.  Na kopercie, jadowicie zielonym atramentem, było napisane:
Sz.P. Ellie Ray
Mała sypialnia
7, Pyramid Street
Cambrige, Anglia
Drżącymi rękami Ellie odwróciła list. Nie było tam adresata,tylko ogromna pieczęć. Dziewczynka przyjrzała jej się bliżej. Zobaczyła wygrawerowany herb. Lew,wąż,orzeł i borsuk wokół litery H. Już,już miała przełamać pieczęć,aby zobaczyć co jest w środku, gdy weszła jej mama.
-Ellie? Co...-zaczęła,ale spostrzegła list w jej dłoni. Kiedy ujrzała pieczęć,bez żadnego wyjaśnienia wyrwała go i zatrzasnęła za sobą drzwi. Dziewczyna stała oniemiała. nie wiedziała,czemu ona to zrobiła. zrezygnowana usiadła na łóżku, wtulając twarz w poduszkę. Płakała bardzo długo,właściwie zapadł już zmierzch, kiedy wreszcie się uspokoiła. Wstała i spojrzała w lustro. Przed nią stałą wysoka jak na swój wiek, jedenastoletnia rocznikowo dziewczyna. Miała długie,karmelowe włosy, brzoskwiniową cerę i tak intensywnie niebieskie oczy,że aż sprawiały wrażenie fioletowych. Wiedziała,że została adoptowana. W niczym nie przypominała swoich bladych,ciemnowłosych rodziców. Kiedy drzwi do jej pokoju się otworzyła ona spokojnie udawała,że czyta. Kiedy zobaczyła rodziców zapytała prosto z mostu:
-Gdzie mój list?
-Widzisz... Listonosz się pomylił-odezwał się jej tata. Ellie uniosła brwi.
-Nie ma mowy o pomyłce. Adresat wie,który mam pokój-powiedziała. Jej ojciec spurpurowiał na twarzy.
-Pakuj się-rzucił kącikiem ust. -Jutro o piątej wyjeżdżamy na czterodniową wycieczkę.
Po tych słowach rodzice wyszli a zrezygnowana Ellie cicho zaczęła się pakować,wedle ich życzenia. Co takiego było w tym liście? No cóż... teraz już się nie dowie...
***
Hej,hej! Pierwszy rozdział! Cieszyta się?! No ja myślę! Dedyk dla Idki,pierwszej komentatorki tego bloga ;) 
Niech Magia Będzie z Wami!
Sonia

Witam się i wyjaśniam


Sul,sul! Mam na imię Sonia i mam 14 lat. Ten blog został stworzony na moje własne potrzeby więc... HEJTERZY WON! No to chyba najważniejsze... Będę tu pisać o wszystkim o czym będę chciała,często zadając Wam pytania. So... Zaczynamy!
Sonia