czwartek, 23 kwietnia 2015

Niezdecydowana wieża

A tymczasem w Kadic przyjaciele poszli na lekcję  basenu z Jimem. Sonia i Caro miały dosyć niepewne miny; do te pory jakoś nie mogły zaufać Jimowi po tym jak przymusowo zwirtualizował je w Lyoko. Wszystko teraz było dla nich nowe i dziwne. Teraz gdy słuchały nudnej jak flaki z olejem tyrady Jima,który próbował sobie przypomnieć prawo Archimedesa. Wreszcie zezłoszczona Caro powiedziała:
- Ciało zanurzone w cieczy lub gazie traci pozornie na ciężarze tyle, ile waży ciecz lub gaz wyparty przez to ciało, to pan chciał powiedzieć, prawda?
-Tak Swin, o to mi chodziło.
W tym momencie Jeremy usłyszał pikanie swojego laptopa. Pełen najgorszych przeczuć wyszeptał:
-Chłopaki zajmijcie czymś Jima.
 Ci skinęli głowami. Odd nachylił się do Urlicha i powiedział,może trochę za głośno:
-Ciekaw jestem, czy Jim jest gruby dlatego,że za dużo je czy takie się urodził.
Ulrich prychnął, co nie uszło uwadze trenera.
-Della Robbia, Stern. Skoro wszystko wiecie,to pokażcie klasie jak to się robi.
-Oczywiście-odpowiedzieli równocześnie, wstając. Klasa zachichotała a Jim osłupiał. Ulrich i Odd ustawili się na skoczniach,czekając na gwizdek Jima. Ten,kiedy się wreszcie otrząsnął zagwizdał. Chłopcy równocześnie wskoczyli do wody i zaczęli pływać. Klasa wesoło zaczęła kibicować chłopakom, zrobił się gwar, co pozwoliło Jeremy'emu wymknąć się do szatni (nadsłuch Jeremy'ego XD). Otworzył go szybko i ku swemu zdumieniu zamiast informacji o zaatakowanej wieży zobaczył ikonkę Yumi.
-Yumi, to chyba nie jest najlepszy czas-powiedział,poprawiając okulary.
-Wiem Jeremy, wiem,ale sytuacja kryzysowa-powiedziała Japonka i szybko mu streściła sprawy dziejące się w Lyoko. Gdy skończyła blondyn był w stanie głębokiego szoku.
-Yumi wiesz doskonale tak samo jak ja,że to niemożliwe-powiedział w końcu. W odpowiedzi czarnowłosa przesłała mu obraz który widziała. Na wprost niej przerażająco dumnie stała biała wieża.
-Teraz mi wierzysz?-zapytała sarkastycznie.
-Absolutnie. Poczekaj na nas.
***
 Lekcja dłużyła im się teraz bardziej niż zwykle. Gdy się skończyła cała szóstka jak najszybciej się ubrała i wysuszyła. Podróż autobusem minęła im zaskakująco szybko,więc do szkoły dotarli wcześniej niż się spodziewali. Mając małą nadwyżkę czasu zamiast jak zwykle przejść przez przejście w Kadic przespacerowali się do Pustelni a stamtąd dopiero do fabryki. Najmniej spokojna w tym wypadku była Aelita. Aktywowanie białej wieży oznaczało jedno. Powrót taty różowowłosej, Franza Hoppera oznaczało po pierwsze nowe zagadki, po drugie udoskonalenie Kodu Ziemia i to dla aż dwóch osób. Czyli więcej zabawy i więcej pracy... 
-Dobra ludziska. Najpierw wirtualizuję dziewczyny a potem chłopaków-rzucił z punktu dowodzenia Jeremy. Tak więc do skanerów najpierw weszła Aelita wraz z Sonią i Caro.
-Skan Aelity. Skan Soni. Skan Caro. Transfer Aelity. Transfer Caro. Transfer Soni. Wirtualizacja!
Dziewczyny zwirtualizowały się tuż obok czekającej na nie Yumi. Po chwili i chłopaki do nich dołączyli. 
-Chyba nigdy się nie przyzwyczaję do tych uszu i tego ogona-jęknęła Carolin.
-Witaj w moim świecie-oparł Odd. Aelita nawet nie zwróciła na nich uwagi. Stała osłupiała, wpatrując się w białą wieżę. Nagle... Wieża zmieniła kolor na czerwony!
-Jeremy!-krzyknęła Aelita. -X.A.N.A przejął wieżę!
-Widzę! Lepiej ją zdezaktywujcie zanim...-zaczął blondyn,ale wieża znów stała się biała. Po chwili znów czerwona i znów biała.
-Albo mi się wydaje... Albo ta wieża jest strasznie niezdecydowana-powiedziała Caro,opierając się o lodową skałę. 
-Uwaga! Pojawiają się potwory!-zawołał Jeremy patrząc uważnie na ekran. Ledwo to powiedział przed wieżą pojawiły się pęknięcia w lodzie z których wyłoniły się bloki. Z wielkim, charakterystycznym krzykiem na ciemnym, granatowym niebie pojawiły się manty.
-No to się trochę zabawimy-powiedział Ulrich wyciągając z pochwy miecze. 
-Uważajcie na Yumi-przypomniał Jeremy.
-Wiemy Einstein,wiemy-powiedział Odd celując w jedną z mant. -Przydałby się pojazdy-dodał.
-Już, zaraz będą-odparł blondyn. Po stronie Lyoko pojawił się motor Ulricha, deska Odda i hulajnoga Yumi. Aelita wyczarowała sobie skrzydła. Tylko Sonia i Caro patrzyły się na nich nie bardzo wiedząc co zrobić.
-A wy nie walczycie?-zapytała Yumi.
-Jak?-odpowiedziała pytaniem Sonia. -Caro ma jeszcze łuk,ale jak ja mam walczyć-mówiła i wyciągnęła zza pasa wstążkę. -TYM?-zapytała smagając nią powietrze, trafiając w bloka,który natychmiast się zniszczył.
-Dobra odszczekuję wszystko-powiedziała blondynka patrząc z niedowierzaniem na swoją nową broń. Po chwili wszyscy rzucili się w wir walki. Sonia cięła, Caro strzelała z łuku, Yumi rzucała laserami, Odd strzelałam strzałami a Ulrich ciął mieczami. Kiedy nareszcie wszystkie potwory zostały zniszczone wieża... Sama się zdezaktywowała.
-No teraz to już przesada-skomentowała całe to zajście Aelita
***
No siemka!! Jak się podobało? Piszcie w komentarzach ^^ Dedyk dla Idy.
Sonia

sobota, 18 kwietnia 2015

2. Wesoła zabawa okryta śniegiem

 
Blondynka była w niemałym szoku. Całe życie sądziła,że jest sama wraz ze swoimi niezwykłymi mocami. Marzyła,aby spotkać kogoś z podobnymi uzdolnieniami,mocami. A teraz jej marzenie się ziściło i stało tu przed nią w postaci tego białowłosego,intrygującego  chłopaka z szelmowskim uśmiechem na ustach. Mimowolnie Elsa odwzajemniła ten magiczny uśmiech.
-Gdzieś ty się podziewał,przez całe moje życie?-zapytała już bez nuty wyniosłości w głosie.
-Podejrzewam,że na biegunie północnym-odpowiedział ze śmiechem. Po chwili niespodziewanie rzucił: -Przejdziemy się?
Zaskoczona zerknęła szybko gdzie się podziała Anka. Szybko ją wyłowiła z tłumu. Była tak zajęta tańcem z Kristoffem,że nawet gdyby Arendelle wybuchło, ona by tego nie zauważyła. Toteż skinęła głową w geście zgody. Jack podał jej rękę i poprowadził do drzwi wyjściowych.
***
Spacerowali sobie już chyba z pół godziny nadal milcząc. Wreszcie Jack zagadnął:
-Elso,jeśli mam z ci od dziś towarzyszyć, może opowiedziałabyś mi coś o sobie?
-Spróbuję-odparła, będąc całkowicie rozluźniona. Tak,więc zaczęła. Opowiedziała mu o tym wypadku z Anną,kiedy były jeszcze dziećmi. O ostrzeżeniu trolli i nieudolnych próbach zapanowania nad mocą. O dniu w którym zamroziła całe Arendelle. Kiedy prawie zabiła własną siostrę.
-Musiało ci być ciężko-powiedziała ze współczuciem Jack. Elsa smutno pokiwała głową.
-Ale teraz jest lepiej. Wiem,że już nie muszę się z tym kryć i,że nie skrzywdzę Anny... Ale dość o mnie. Powiedz mi coś o sobie. Przecież ja też będę przebywała w twoim towarzystwie-odparła pogodnie. No i cóż miał zrobić? Opowiedział jej o tym jak został Strażnikiem,ale tylko to. O Mroku nawet nie wspomniał. Bał się,że gdyby wspomniał choćby to imię on ich znajdzie i zdarzy się coś strasznego. A tego jak najbardziej nie chciał. Właśnie spotkał kogoś podobnego do siebie. Nie chciał tego niszczyć w żadnym wypadku.
-Tak więc łączą nas nie tylko moce-powiedziała Elsa,kiedy on skończył opowiadać. Skinął głową. Po chwili się uśmiechnął. "Czy on nigdy nie przestaje się uśmiechać?'pomyślała zaskoczona blondynka. "Co chwilę się uśmiecha i to w tak ironiczny sposób,że nigdy nie wiem,czy bierze mnie na serio". Nagle wpadła na dosyć dziwny jak na siebie pomysł. Ręką, którą miała w tej chwili z tyłu, wyczarowała śnieżkę. Kiedy Jack na nią nie patrzył strzeliła mu nią prosto we włosy. Ten przez,chwilę zaskoczony, wypatrywał się napastnika. Po chwili skojarzył kto go tą śnieżką strzelił. Uśmiechając się sam stworzył inną kulkę śniegową i trafił Elsę w plecy. Po chwili zrobili sobie prawdziwą bitwę na śnieżki. Biały puch latał wszędzie, a oni, coraz bardziej uśmiechnięci i radośni obrzucali się śniegiem. Wreszcie,kiedy dochodziła północ ogłosili rozejm. Byli mokrzy, zmarznięci, ale szczęśliwi.
-Dawno tak się nie bawiłam... No, chyba,że z Anną-powiedziała wyczerpana blondynka.
-No cóż, ja owszem. Przecież to zawsze robię. Na tym również polega moja magia-odpowiedział jej na to Jack. Elsa uniosła brwi:
-A więc to twoja wina! Dostanie ci się za to!... Ale jutro-wykrzyknęła. Odrzuciła bowiem natychmiastowy plan zemsty z powodu nadmiernego zmęczenia. Jack chyba również, mimo wszystko był bardzo zmęczony bo zapytał:
-Idziemy do zamku?
Z wdzięcznością przyjęła ten pomysł. Frost podał jej ramię i wrócili.
***
-Elsaaaaaa!!!-krzyk Anny słychać było już na dziedzińcu. Kiedy dziewczyna ujrzała swoją starszą siostrę zapytała:
-Gdzieś ty się podziewała?
-Byłam z Jackiem na dworze-odpowiedziała blondynka, śmiejąc się w duchu. Anka wyglądała równocześnie na podekscytowaną co i złą.
-No cóż... Wszystko mi opowiedz!-powiedziała ucieszona,odrzucając poważny ton, który w gruncie rzeczy absolutnie do niej nie pasował. Elsa uśmiechnęła się.
-Może później? Jestem trochę zmęczona...
-Dobra, niech będzie później... Ale czas już zamknąć bal-powiedziała jej siostra nadal z uśmiechem wymalowanym na ustach. Kiedy bal już się skończył, blondynka padnięta walnęła się na swoje łóżko. "W gruncie rzeczy" pomyślała "ten dzień nie był taki zły". Z uśmiechem otuliła się kołdrą. Ciekawe, co przyniesie jutro?
***
Sul,sul! Tak to znów ja i moja Jelsa ^^ Jak Wam się podobało? Bo ja miałam mnóstwo fanu z tworzenia tego rozdzialątka :) Dedyk dla wszystkich!!
Sonia