sobota, 31 stycznia 2015

1. Zagubiona dusza

~Ayame
 
Nazywam  Ayame.Jestem Wilczym Youkai*. Razem ze Starszym,którego nazywam dziadkiem przewodzę północnemu wilczemu stadu. Od jakiegoś czasu na naszym terenie zaczęły się dziać przedziwne rzeczy. Stado rozpoczęło walkę miedzy sobą, a z zabitych wyłaniała się Yaki**, która ulatniała się w kierunku południowego wschodu. Nie do końca wiedzieliśmy z dziadkiem, co to miało znaczyć,ale wiedzieliśmy jedno. To coś trzeba było koniecznie powstrzymać,inaczej... Inaczej powybijamy się wzajemnie a wtedy nie będziemy mogli się bronić przed innymi. Jedynym wyjściem było wysłanie mnie w tamtą stronę samotnie. Dziadek stwierdził,że tak będzie bezpieczniej. Jeszcze by się nie rozpoznali i mnie by zagryźli. Dziwnie mi było tak samotnie przemierzać te wszystkie dziwne krainy,pola,łąki,lasy, a nie znajome góry. Wszystko wydawało się być zbyt... Zbyt rażące w oczy. Biegłam dni i noce,nie zatrzymując się. Jednak nawet ja po tygodniu biegu musiałam wreszcie odpocząć. Zgłodniałam i fizycznie,gdybym biegła jeszcze jeden dzień to nawet mysz byłaby dla mnie niebezpieczeństwem. Była ciemna,bezksiężycowa noc.Niedaleko polany,którą wybrałam na miejsce odpoczynku płynęła rzeka. Kiedy usłyszałam plusk skaczącego pstrąga, zrozumiałam,jak bardzo jestem głodna. Natychmiast podbiegłam w kierunku rzeki. Minęło około trzydzieści sekund kiedy złapałam moją pierwszą rybę. Zawsze byłam zwinna i szybka,więc pożywienie znajdywałam w błyskawicznym tempie. Pierwszą rybę zjadłam tak prędko,że nawet jej nie gryzłam,taka byłam głodna. Złapałam jeszcze cztery (które równie szybko pożarłam), rozłożyłam swoje białe futerko,położyłam się na nim i zasnęłam.
***
Obudził mnie jakiś dziwny trzask. Natychmiast zerwałam się z mojego prowizorycznego łóżka i rozejrzałam się dokoła. Nic się nie poruszało, żadne listek na drzewie,żadne źdźbło trawy. Mimo wszystko poczułam to. Nieprzyjemny,smrodliwy odór jakiegoś Monoke***. W pierwszym odruchu pomyślałam o ucieczce,ale odrzuciłam ten pomysł. To byłoby wbrew moim zasadom, ucieczka jeszcze przed prawdziwym zagrożeniem. Tak więc czekałam,aż ten tchórzliwy potwór się wyłoni zza drzew. Po jakichś dwóch minutach stwór postanowił się wyłonić z swojej kryjówki. Miał powykręcane członki ciała,wielkie, wybałuszone oczy i paskudny, fioletowy odcień skóry. Usta miał normalne,dopóki ich nie rozwarł. Zęby były ogromne i przerażające białe. Byłam pewna,że przy ich pomocy z powodzeniem rozerwałby mnie na strzępy. Przez chwilę krążył wokół miejsca na gdzie spałam, wyraźnie węsząc.
-Gdzie jesteś Wilczyco?-pytał. Wtedy zrozumiałam. Był ślepy! To mi dawało szansę na ucieczkę! Zaczęłam się cofać,ale na moje nieszczęście nadepnęłam na jakąś nieszczęsną gałązkę. Stwór natychmiast podniósł głowę, kierując ją w moją stronę. 
-A więc tu jesteś! Nie uciekniesz mi!-krzyknął, próbując mnie chwycić w jedną ze swoich upiornych dłoni. Natychmiast odskoczyłam w inną stronę.  Uderzyłam pięścią w ziemię a wokół potwora utworzył się wir z zielonymi,ostrymi liśćmi. Stwór teraz nie mógł się ruszyć, co dało mi szansę na ucieczkę. Natychmiast utworzyłam podobny wir wokół siebie i zaczęłam biec najszybciej jak mogłam. W pewnym momencie do moich nozdrzy doszedł znajomy mi zapach, który rozpoznałabym wszędzie. To był Koga.
~Koga
 
Nazywam się Koga. Jestem Wilczym Youkai, przywódcą wschodniego stada. Tej nocy,kiedy to wszystko się zaczęło poszedłem razem z moimi pomocnikami Gintą i Hakkaku na poszukiwanie odpowiedzi na pytanie,które nurtowało mnie od jakiegoś czasu. Kiedy tylko Shikon no Tama został zniszczony wilki z mojego stada, których zostało już tak niewiele,zaczęło wszczynać miedzy sobą bezsensowne bójki, często ze skutkiem śmiertelnym. Z zabitych zawsze ulatniała się Yaki,kierując się w kierunku południowo-wschodnim, toteż tam skierowaliśmy swoje kroki. Tym razem wyszliśmy zapolować - zaczynało brakować na jedzenia. W trojkę zdobyliśmy coś co w każdym bądź razie było jadalne. 
-Ej, Koga...-zaczął Ginta, kiedy tylko złapaliśmy wyjątkowo dobrego dzika.
-Czego?-warknąłem. Nie powinienem się do niego tak ostro zwracać,ale jakoś tak mi wyszło...
-Jak myślisz,kto za tym wszystkim stoi? Za tym szaleństwem i tak dalej...-dokończył Hakkaku, przezornie się cofając. Prychnąłem.
-Głupki, czy wy sądzicie,że gdybym wiedział, to byśmy się błąkali po tych zakichanych lasach?-odpowiedziałem pytaniem. -Przysięgam, gdybym znalazł tę osobę to...-zacząłem,ale natychmiast urwałem. Wiatr, który zmienił teraz kierunek przywiał dziwnie znajomy mi zapach. Zaciągnąłem się nim. Hm... Irysy,góry,wilki... Wtedy do mnie dotarło kto tu biegnie. Moja niedoszła narzeczona, Ayame. Chwilę po tej myśli zobaczyliśmy wir,a gdy się rozwiał zobaczyłem ją. Nadal była niższa ode mnie,ale oprócz tego nic się nie zmieniło. Długie, rude włosy jak zwykle upięła w dwa kucyki. Zielone oczy i jasna skóra wyglądały tak jak zawsze. Na sobie nosiła jak zwykle czerwono-czarną zbroję, biała, futrzaną spódnicę, również białe i również futrzane ochraniacze na nogi, a na odkryte ramiona narzuciła białe futro. Na szyi miała zawieszony naszyjnik zrobiony z czarnego sznurka i trzech zielonych kłów. Przez jej czoło przebiegała biała,cienka opaska, a we włosach miała wpięty kwiat irysu.
-Jo, Ayame!-przywitali się moi towarzysze. Uśmiechnęła się do nich blado, co zwróciło moją uwagę.
-Ej, co się dzieje?-zapytałem.
-W północnym stadzie nie dzieje się dobrze. Wilki zabijają się wzajemnie-odpowiedziała.
-No to jesteśmy w tej samej sytuacji-powiedziałem. -U nas dzieje się to samo. Skinęła głową. Nagle znieruchomiała,marszcząc nos.Tez to poczułem. Odór Monoke.
-Cholera, myślałam,że się go pozbyłam-szepnęła,odwracając się.
-Czego się pozbyłaś?-zapytali równocześnie moi towarzysze. I wtedy to zobaczyliśmy. Zagubioną Duszę.
***
Jo! Witam was w pierwszej części mojego opowiadania!! Mam nadzieję,że przypadło Wam do gustu. Dajcie znac co Wam się podobało. Dedyk dla Justyny!
Sonia

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz