-Masz, zjedz. Cholibka długa droga nas czeka.
-Ale... Ja nie mam pieniędzy. A... Ciocia bez zgody wujka mi ich nie da...
-Dobrze... Wiesz, już,że twoi rodzice nie żyją. Ale twoi starzy byli bardzo bogaci. Nie zostawiliby cię,bez zapewnienia tobie godnego życia. Najadłaś się? To dobrze, bo zaraz idziemy.
To mówiąc, pomógł jedenastolatce wstać i razem wyszli z chaty. Ellie spodziewała się... No sama nie wiedziała czego. Jakichś, smoków, mioteł a tymczasem zobaczyła skromną łódkę, którą tu przypłynęli.
-Popłyniemy tym czymś. Ale nie martw się,potem już nie będzie tak źle-powiedział Hagrid, siadając w łódce. Ellie usiadła obok niego.
-Gdzie płyniemy?-zapytała zaciekawiona.
-Na Pokątną oczywiście. Tam kupimy wszystko co ci potrzeba.
-A gdzie to się znajduje?
-W Londynie.
-W Londynie są sklepy dla czarodziejów?-zapytała zaszokowana dziewczynka. W Londynie bywała wielokrotnie,ale nigdy nie widziała jakiegoś magicznego sklepu.
-Jeśli wiesz,gdzie szukać. Ale najpierw pójdziemy do Gringotta. To bank dla czarodziejów.
-Czarodzieje mają banki?
-Tylko jeden,pilnowany przez goblinów,więc tylko głupek próbowałaby ich okraść.
-Ale po co tam idziemy?
-Po twoje pieniądze. Chyba nie myślisz,że rodzice cię zostawili bez grosza przy duszy?
***
Podróż do Londynu ulicy Pokątnej minęła im zaskakująco szybko. Trochę dziwnie wyglądał Hagrid w mugolskim metrze,ale można było machnąć na to ręką. W Dziurawym Kotle, pubie dla czarodziejów poznała barmana, Toma, który odprowadził ją i Hagrida na zaplecze. Olbrzym stuknął różowym parasolem w mur a przed nią otworzyła się ukryta przed mugloskim wzrokiem ulica. Była szeroka, długa, gwarna i bardzo kolorowa. Wszędzie kłębili się czarodzieje i czarownice w barwnych szatach. Dzięki Bogu,że Hagrid był z nią bo by się po trzech krokach zgubiła. A tak przeszli do ogromnego marmurowego budynku. Zasuszony,niski goblin,który wyglądem przyprawił Ellie o dreszcze wskazał skrytkę. Najpierw ujrzała kłęby zielonego dymu,który pokrótce się rozwiał ukazując góry złotych,srebrnych i brązowych monet.
-Te brązowe to knuty-tłumaczył Hagrid pomagając wypełnić przenośną sakiewkę. -Srebrne to sykle a złote to galeony.
Kiedy wyszli z banku kupili jej kociołek,integracje do eliksirów, szaty mnóstwo innych rzeczy. Hagrid prawie siłą wyciągnął Ellie z księgarni "Esy i Floresy". Mimo to Ellie dodatkowo udało się kupić książkę o tytule "Historia Hogwartu".
-No to teraz została nam już tylko... Różdżka. Całe szczęście,że jesteśmy tuż obok Ollivandera-rzekł Hagrid, wskazując na niepozorny sklepi. Na Wystawie,na wyblakłej, niegdyś pewnie szkarłatnej , poduszce leżała jedna,jedyna różdżka.Kiedy weszli, dzwonek u drzwi cicho zabrzęczał. Zza lady wynurzył się siwowłosy staruszek.
-Panna Ellie Ray jak mniemam? Tak myślałem,że wkrótce do mnie zawitasz.
***
Jo! Tak to znów ja miśki moje wy kochane!! Dedyk dla Idy!!!
Sonia
Nominowałam cię do LA więcej inf na stronce: http://kwitnacyszron.blogspot.com/2015/01/oho-ho-ho.html
OdpowiedzUsuńDziękuję za dedyk! :** Rozdział jak zwykle cudowny! Aww :3 Ellie taka zaczytana *___________________* Już ją kocham :3
OdpowiedzUsuńSuper piszesz z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział!!
Ellie kocham cię!
Dziękuję za nominację do LA :*
Twoja :3
Idka