środa, 31 grudnia 2014

Święta, święta i... Książki?!

Sul,sul! Tak to ja i mój miesięcznik ^^ Miesięcznik zacznę nie od życzeń,ale od.. Książek :) Ostatnio przeczytałam całą trylogię Kiery Cass o tytule "Selekcja" na którą składają się: "Rywalki", "Elita" i  "Jedyna". Osobiście zakochałam się w tej serii... O czym to jest? Na pierwszy rzut oka trylogia może wydawać się nudna. Ameryka rozbita, powstało nowe państwo Illea, gdzie społeczeństwo jest podzielone na kasty. America Singer, dziewczyna o statucie Piątki, wraz z trzydziestoma czterema dziewczętami  z innych prowincji została wylosowana do Eliminacji. Będzie wraz z innymi rywalizować o względy księcia Maxona. Nie zapowiada się ciekawie, prawda? Może uspokoi Was fakt,że kraj ma problemy. Rebelianci regularnie napadają na zamek, który sam w sobie skrywa tajemnice... Już ciekawiej, no nie? ;) Zachęcam Was gorąco do przeczytania trylogii ^^
A teraz życzenia. Na Nowy Rok,życzę Wam szczęścia, radości i spokoju. A moim przyjaciółkom bloggerkom dodatkowo weny! ^^
Szczęśliwego Nowego Roku!
Sonia

2 komentarze:

  1. Przeczytałam i również polecam :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Czytałam wszystkie trzy części. Jak dla mnie książka niezbyt ambitna. Główna bohaterka irytuje od samego początku do końca. Jak na początku idealizuje związek z Aspenem, tak później robi to samo z Maxonem. Jest potwornie niezdecydowana, co po prostu dobija, miota się, bo nie wie co czuje do jednego, a drugiego albo bezgranicznie kocha, albo chce się odegrać, albo stwierdza, że jej przeszło. Poza tym chyba sama gubi się we własnych motywach, jak się upiera, że nie chce Maxona, jest w pałacu jedynie dla dobra rodziny, ale potem jest zazdrosna, bo on zaprosił inną na randkę. Poza tym relacja America - Maxon zbyt szybko się zmienia, najpierw ona jest do niego nastawiona negatywnie, potem jeszcze w miarę normalnym tempie przechodzą do przyjaźni, a potem nagle się całują. No co proszę?! O wiele lepiej by to wyglądało, gdyby chociaż trochę pociągnąć wątek z przyjaźnią. Poza tym trafia jej się wiele głupich momentów, a potem ma żal do całego świata.
    Sam pomysł na dystopię mógł być ciekawy, ale z ukazaniem jej od strony "pałacowej", pominięciem wielu elementów i skupieniu się głównie na szukaniu żony dla Maxona wszystko wyszło nie tak. Pojawiają się przedstawiciele innych krajów i jakieś wspominki o historii, ale o wiele za mało. Autorka pozwala nam się czegoś dowiedzieć, ale potem znowu wszystko skupia cię na Americe. I są jeszcze rebelianci. Pojawiają się chyba tylko po to, żeby zrobić trochę zamieszania, żeby autorka wybrnęła z jakiejś sytuacji bądź żeby America miała więcej poparcia. O wiele lepsze byłoby zrobienie głównego wątku właśnie z rebeliantami. Już nawet nie mówię, że na końcu po prostu znikają, jakby ich nie było. Na sam koniec robi się trudna do wybrnięcia sytuacja z królem, więc rebelianci wpadają do pałacu... I król ginie! Może nie jest to złe, ale też bardzo mocno pominięte. Dla mnie to było coś jak szkielet do dobrych książek, gdyby wyciągnąć na wierzch pomijane wątki, a stonować romans. Jak już mówiłam - niezbyt ambitne serie, jeśli komuś się nudzi, a nie ma ochoty na coś poważniejszego, to może się nadać na taki lekki odmużdżacz, ale jeśli oczekuje się czegoś więcej - nie, człowiek się zawiedzie.Książka bardziej dla nastek, którym marzy się idealny chłopak itp.

    OdpowiedzUsuń